Empereur Empereur
622
BLOG

PiS szykuje atak na Konstytucję

Empereur Empereur PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

Prezydent Andrzej Duda zapowiedział na przyszły referendum w sprawie zmiany Konstytucji. Rzecznik PiS Beata Mazurek oświadczyła, że jest to inicjatywa Prezydenta. Szefowa gabinetu Prezesa Rady Ministrów Elżbieta Witek natomiast, że nie był to wcale pomysł Prezydenta, tylko partii. Ewidentnie mają w PiS problem z ustaleniem wspólnej wersji. Mniejsza jednak o to – tak czy inaczej, reforma Konstytucji to sprawa poważna. 

O potrzebie zmiany Konstytucji PiS i jego tuby propagandowe mówią od dawna, bardzo rzadko jednak podając jakiekolwiek konkrety. Obowiązującą Konstytucję obrzucają epitetami jako ponoć postkomunistyczną, usiłują delegitymizować jej znaczenie jako zaakceptowanej w referendum przez rzekomo zbyt małą część Narodu (pomijając przy tym fakt, że większą, niż poparła PiS w ostatnich wyborach), natomiast brakuje w tej całej krytyce jakichkolwiek merytorycznych konkretów – czyli co w obecnej Konstytucji jest źle, w jaki sposób to poprawić i dlaczego właśnie taki.

Dla swoich reform, PiS ma od własnych wyborców poparcie in blanco. Partia, podkreślając wady funkcjonowania jakiejś dziedziny działalności państwa, np. prokuratury, sądownictwa, administracji, edukacji czy służby zdrowia, ogłasza, że wymaga ona reformy. Elektorat PiS te reformy oczywiście popiera bez najmniejszej refleksji nad ich merytoryczną treścią, bez zastanowienia, czy reforma w kształcie proponowanym przez PiS rzeczywiście daną dziedzinę usprawni, czy może raczej pogłębi istniejące patologie i stworzy jeszcze nowe problemy. Takiej samej reakcji PiS oczekuje od całego społeczeństwa, dlatego właśnie rzuca ogólnikowe hasełka o „potrzebie reformy” i tymi hasełkami twardo broni swojego postępowania. Jest to prosta manipulacja propagandowa. Wszak któż by się nie zgodził, że np. sądownictwo mogłoby działać sprawniej? Niewątpliwie mogłyby. Ale nad tym, czy reformy PiS to rzeczywiście zapewnią, czy może raczej pogorszą sprawę i służą w rzeczywistości innym celom – upartyjnieniu sądownictwa – społeczeństwo nie ma się już zastanawiać. Partia reformuje, a skoro reformuje coś, co wymaga reformy, to znaczy, że robi coś dobrego. Na wyborców PiS to działa idealnie. A cala reszta, „gorszy sort”, niech siedzi cicho i nie broni postkomunistycznego porządku, niech nie śmie kontestować „niezbędnych” przecież reform.

Tego samego można niestety oczekiwać w kwestii Konstytucji. PiS mówi o zmianie Konstytucji, jednak ogólnikowo, bez konkretów. Do swojego dawnego projektu się głośno nie przyznaje, ale nietrudno przewidywać jaki model państwa im się widzi, bo do takowego dążą przecież odkąd tylko dorwali się do koryta. PiS będzie więc zachęcał do poparcia zmiany Konstytucji samą właśnie rzekomą „potrzebą” jej zmiany, nawet bez wdawanie się w merytoryczne szczegóły, po to żeby uzyskać iluzję demokratycznej legitymacji dla jej dokonania. Po czym postara się przepchnąć zmiany, które będą służyły wyłącznie totalnemu upartyjnieniu państwa przez PiS – jak i tak robi to zwykłymi ustawami.

Pomyliłby się ten, kto uznałby, że Polska jest bezpieczna przed pisowskimi machinacjami, bo nie ma przecież PiS wymaganej większości do zmiany Konstytucji. Jest to prawdą tylko teoretycznie. Konstytucja do przegłosowania ustawy o jej zmianie wymaga większości 2/3 głosów, ale wystarczy do tego zwykłe kworum - obecność co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Czyli tak naprawdę, do zmiany Konstytucji mogłoby wystarczyć poparcie 154 posłów. Biorąc pod uwagę, że PiS już w grudniu z sukcesem przetestował scenariusz głosowania poza salą plenarną bez udziału opozycji, nie jest wcale niewyobrażalne, że i w celu zmiany Konstytucji uciekłby się do podobnego rozwiązania. Działając na granicy prawa, albo choćby i zupełnie nielegalnie – a następnie dokonaną zmianę utrzyma w mocy prawem kaduka, podpierając się „demokratycznym mandatem” dla zmiany, wyrażonym przez naród w referendum, podobnie jak rzekomym „oczekiwaniem społeczeństwa” uzasadnia upartyjnianie sądownictwa. 


Nie można też nie zauważyć, że obecna propozycja PiS jest już oderwana od obowiązujących procedur zmiany Konstytucji. Te bowiem przewidują w określonych przypadkach możliwość poddania zmian pod głosowanie w referendum, ale tylko już po uchwaleniu ustawy zmieniającej Konstytucję przez Sejm i Senat. Wobec braku jakiegokolwiek projektu, czy jakichkolwiek prac ustawodawczych nad taką ustawą, wydaje się, że proponowane referendum miałoby charakter wyłącznie opiniodawczy. PiS z niewiążącego wyniku będzie mógł sobie wyciągnąć takie wnioski, jakie będzie mu wygodnie. Może też być inaczej: PiS ustawę przegłosuje, uciekając się do sposobów wspomnianych w poprzednim akapicie, po czym zorganizuje referendum żeby nadać demokratycznej legitymacji nielegalnie dokonanym zmianom. Nieprawdopodobne? No cóż. Jeszcze dwa lata temu uznalibyśmy za nieprawdopodobne, że rząd odmówi publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego, że Prezydent odmówi przyjęcia ślubowania od wybranych przez Sejm sędziów TK, że Marszałek Sejmu bez żadnej podstawy wykluczy z obrad posła opozycji, że budżet państwa zostanie przegłosowany poza salą plenarną przez jeden klub parlamentarny, że Minister Sprawiedliwości będzie mógł odwoływać prezesów sądów wedle własnego widzimisię, że sędziów w skład Krajowej Rady Sądownictwa będzie wybierała partia rządząca. Zmiany zachodzące obecnie w Polsce już dawno odbiegły od tego, czego można oczekiwać w cywilizowanym państwie prawa. 


Empereur
O mnie Empereur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka