Empereur Empereur
547
BLOG

Sędziowie jak księża, brukowa propaganda i odbudowa PRL

Empereur Empereur Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Przygotowywany przez PiS projekt podporządkowania KRS partii rządzącej jest ogromnym krokiem w kierunku faktycznej likwidacji w Polsce trójpodziału władzy i zastąpienia go pionem, na czele którego stoi partia, której wola polityczna jest ponad spisanym prawem. Jest to stan, który Polacy przerabiali już przed 1989 rokiem, w okresie, który dla obecnie rządzącej elity stanowi główną ideologiczną inspirację. Projekt PiS jest co prawda ewidentnie sprzeczny z podstawowymi zasadami ustrojowymi wyrażonymi w obowiązującej, choć coraz bardziej już tylko na papierze, Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, ale usłużna obsada Trybunału Konstytucyjnego z panią magister z Berlina na czele, zapewne nie dopatrzy się żadnych problemów. Po to wszak właśnie przeprowadzono zamach na Trybunał.


By jednak pozyskać akceptację społeczną dla tych działań, a w szczególności by zapobiec pojawianiu się jakichkolwiek wątpliwości u własnych wyborców, PiS i jego tuby propagandowe zajął się wyszukiwaniem przykładów „przestępców w togach”, co by pokazać, że z sędziami trzeba wreszcie zrobić porządek. Wysypały się nagle przykłady sędziów złodziei, mające dowodzić, że środowisko sędziowskie jest przeżarte patologiami, których bezkarności trzeba wreszcie położyć kres.


Metodyka tej propagandy jest właściwie żywcem skopiowana z lewackich brukowców, w dokładnie ten sam sposób manipulujących rzeczywistością, by zaatakować księży i wykreować rzekomo istniejący wśród kleru problem pedofilii. Nagłaśniają kilka historii, nierzadko bardzo wątpliwych, przeinaczonych i wewnętrznie niespójnych, wybiórczo przy tym dobierając fakty na użytek propagandy, a nawet jeżeli jakaś część tych historii istotnie jest prawdziwa, to i tak nie można by ich uznać za statystycznie istotne i reprezentatywne dla całego środowiska. Na podstawie nich stawia się wobec całego Kościoła absurdalne zarzuty o rzekomym ukrywaniu i chronieniu zboczeńców w sutannach, o bezkarności księży, czy o „tajnych instrukcjach watykańskich”, rzekomo zakazujących ofiarom donoszenia o popełnionych przez duchownych przestępstwach organom ścigania.


Te same metody wobec sędziów stosuje dziś PiS i media nędznie podszywające się pod "prawicowe". Wybiera się jakieś przypadki, które ani nie są statystycznie istotne, ani nawet nie brzmią zbyt wiarygodnie (bo i po co sędzia miałby kraść jakieś drobiazgi w supermarkecie? Chyba tylko z powodu kleptomanii). Na podstawie tych oskarżeń, niepotwierdzonych żadnym wyrokiem, czy rozstrzygnięciem sądu dyscyplinarnego, politycy i media wydają wyrok na całe środowisko, dodatkowo potępiając rzekomą bezkarność rzekomych sędziów-złodziei. Tak samo jak antyklerykałowie trąbią o Kościele kryjącym przestępców w sutannach, tak media pisowskie trąbią o "korporacji" kryjącej przestępców w togach. Szczytem absurdu było stwierdzenie wiceministra Jakiego, że przez ostatnie 6 lat „tylko 11” sędziów wykluczono z zawodu – i to jakoby ma być kolejnym dowodem na bezkarność sędziów. Można by zapytać, skąd minister Jaki i łykający te propagandę zwolennicy PiS wiedzą, że rzeczywiście było więcej przypadków, które na to zasługiwały. Przemawia przez nich myślenie czysto bolszewickie – jeżeli nie aresztowano dostatecznie wielu wrogów rewolucji, znaczy, że źle szukano.


Niestety, jest to coś o wiele gorszego niż tylko głupawa propaganda dla naiwnych. Przykrywa ona bowiem konkretne działania. Polska stała się dziś państwem, w którym partia rządząca kontroluje Sejm, rząd, administrację i prokuraturę. Wkrótce, podpierając się hasłami zrobienia porządku z rzekomymi patologiami wśród sędziów, przejmie kontrolę nad sądownictwem. Zniknie w ten sposób ostatni fragment władzy państwowej niekontrolowany przez PiS. A gdy uchwalanie prawa, badanie przestrzegania prawa i wykonywanie prawa znajduje się w rękach jednej osoby, wówczas wola właśnie tej osoby jest faktycznym prawem, a prawo stanowione, zawarte w Konstytucji i ustawach traci jakiekolwiek znaczenie. Tak było w PRL, gdzie ponad prawem stała wola partii rządzącej. Do tego samego zmierza Polska pod rządami partii o ironicznej nazwie "Prawo i Sprawiedliwość". 




**********


Odpowiedź na komentarz


Pan Tomasz Cegiełka doskonale się wpisuje w poruszaną już kwestię fałszywego powoływania się przez PiS na normy panujące w innych krajach. Tych "uznanych demokracji", w których stanowiska prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości są połączone nie ma nigdzie w Unii Europejskiej - poza Polską. Przykład USA jest dużo lepszy, jednak z zupełnie innych powodów, niż Pan Cegiełka by sobie życzył. Dotyka bowiem sedna sprawy, którym nie jest samo połączenie czy jego brak, tylko kompetencje, które z tego wynikają. W USA minister sprawiedliwości jest jednocześnie prokuratorem generalnym, ale nie ma władzy nad prokuratorami nawet zbliżonej do tego, jaką w Polsce przyznano Ziobrze. Tamtejsi prokuratorzy działają niezależnie od prokuratora generalnego i samodzielnie podejmują decyzje. Nie ma mowy o takiej sytuacji jak w Polsce, gdzie polityczny funkcjonariusz może bezpośrednio kontrolować każde toczące się postępowanie. W ogóle zresztą struktura wymiaru sprawiedliwości jak i polityki w USA jest fundamentalnie różna od tej polskiej - jak i zresztą mentalność społeczeństwa, tam nieobarczona 45 latami marksizmu-leninizmu - więc przy porównaniach polecałbym ostrożność. 

Co do sloganów o "przywilejach" i "zamkniętej kaście" sędziowskiej, to dyskutować nie ma sensu, jak ze sloganami w ogóle. Mity rzekomo "katastrofalnej efektywności" polskich sądów były już wielokrotnie obalane - nie wytrzymują konfrontacji z jakimikolwiek statystykami i danymi, dotyczącymi zarówno samej Polski jak i innych krajów UE. Zresztą nawet gdyby sądy były w Polsce nieefektywne, to raczej wysoce wątpliwe jest, czy ich upartyjnienie byłoby rozwiązaniem tego problemu. 


Empereur
O mnie Empereur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo